AŻ PO HORYZONT  ROZDZIAŁ JEDENASTY 

ROZDZIAŁ JEDENASTY
Napisany: 2020-01-07    23:49  
 
Dokąd mnie zabierasz?
Kacper popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Do innego świata Lenka, tam, gdzie nasze smutki nie mają dostępu.
Nie żartuj sobie, nie lubię niespodzianek. 
Zrobiło się posępnie, oboje bowiem mieliśmy złamane serca.
Wiesz co Kacper, pójdziemy do lasu na spacer, posłuchamy ciszy, szumu drzew, może zobaczymy sarenki?
Raczej dziki, odparł, ale pójdziemy, czemu nie, skoro lubisz.
Żeby zagłuszyć tę ciszę, włączyłam radio. Popłynęły dźwięki jakiejś melodii.
Zaczęłam ją nucić, Kacper też podchwycił, i zaczęliśmy wesoło śpiewać.
Wkrótce podjechaliśmy pod hotel. 
W recepcji już mieliśmy rezerwację. Kiedy on to zrobił, przemknęło mi przez myśl?
Ale po co mam się tym zajmować, mam się przecież oderwać od moich spraw, więc daj sobie Lenka spokój z dochodzeniem. Ma być miło, to niech będzie.
Poszliśmy na górę. Kacper otworzył kluczem pokój i wszedł do środka.
A gdzie mój pokój?
Lenka, to jest apartament, będziesz miała w nim też swój pokój. 
No nie wiem.
Co nie wiesz, przecież cię nie pogryzę, wchodź nie rób scen na korytarzu.
Poczułam się nieswojo, ale weszłam. Rozejrzałam się po wnętrzu, i faktycznie, każde z nas miało swój pokój.
To co, powiedział, zmykamy na spacer do lasu?
Z ochotą przystałam na to, ponieważ bardzo chciałam się znaleźć na łonie natury. Zawsze w takich klimatach dobrze się czułam, działały na mnie kojąco.
Kiedy już zajechaliśmy nad jezioro, wokoło był las. Cudna okolica. Poszliśmy na spacer. W lesie Kacper wziął mnie za rękę, to tak dla pewności, żebym się mu nie zgubiła. Potem objął mnie ramieniem, nie protestowałam. Było mi przyjemnie w tych jego ramionach, a wokoło nas spokojnie drzemała przyroda.
W pewnym momencie przystanął, wziął mnie za ramiona, przyciągnął do siebie i pocałował. Nie broniłam się. Oddawałam mu pocałunki, a serca nasze szalały. Nie miałam ochoty przestawać wpijać się w jego słodkie usta. Nasze namiętności wzięły górę nad rozsądkiem.
W końcu delikatnie odsunęłam się od Kacpra. Co my robimy Kacper?
Nic złego skarbie, po prostu potrzebujemy tego.
Życie nam się wali, więc  łapiemy trochę uczucia dla siebie.
No nie wiem, co ja powiem Maćkowi?
A co masz mu mówić? On cię tyle czasu okłamywał, a ty czujesz się winna?
Przecież my robimy to samo co oni.
Lenka, uspokój się, daj nam szansę, potrzebujemy przecież tego oboje.
Dobrze, cieszmy się zatem widokami.
Chodziliśmy po okolicy, aż zaczęło robić się szaro.
Kacper, musimy w końcu coś zjeść, nie będziemy żywili się powietrzem.
Dobrze, powiedział, jedziemy na obiad, a potem to już do hotelu. 
Po obiedzie było na dworze na tyle szaro, że już nie było jak iść na spacer, zatem poszliśmy do apartamentu. Kacper zrobił sobie kawę, mi herbatę.
Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy rozmawiać. Czas nam szybko minął na opowiadaniu różnych anegdot z życia naszego zakładu.
W końcu zmęczona dniem, poszłam pod prysznic. Woda zmywała ze mnie zmęczenie. Zagłuszyła też kroki Kacpra. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazł się ze mną w kabinie.
Drgnęłam, kiedy dotknął mojego ramienia. 
Spokojnie kochanie, to tylko ja.
Po moim ciele przebiegł dreszcz. Co za uczucie, jeszcze nie czułam czegoś takiego.
Kacper wpił się ustami najpierw w moje ramię, potem w moje usta. Staliśmy spleceni uściskiem, a woda spływała po naszych ciałach. 
Poczułam jego dłonie na moich piersiach, potem usta objęły moje sutki i cichy pomruk rozkoszy zmieszał się z szumem wody.
Dawno nie czułam tyle pożądania, rozkoszy i namiętności.
Przenieśliśmy się w końcu do pokoju. Nasze pieszczoty zdawać się mogło, że nie mają końca.
Zasnęliśmy nad ranem wtuleni w siebie.
Kiedy się przebudziłam Kacper jeszcze spał.
Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Kacper podniósł głowę. 
Już wstałaś?
Tak, wstałam, ty też się podnieś, idziemy na śniadanie.
Oj Lenka, wstanę jak mnie przytulisz, zażartował.
Podnieś się to cie przytulę.
Kacper wstał, pocałował mnie i poszedł pod prysznic. Słyszałam jak śpiewa jakąś piosenkę, tylko nie mogłam wyłapać słów.
Tydzień upłynął nam bardzo szybko. W końcu trzeba było wracać, bo praca czeka. Ze smutkiem, ale wpakowaliśmy się do samochodu, i w drogę powrotną.
Lenka, a jak będziemy się teraz spotykać?
Nie wiem Kacper, zobaczymy na miejscu.

 

ORG