ICH  DROGA W DOROSłOŚĆ   

ROZDZIAŁ 15

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Napisany: 25-02-2021    12:31 

 
Ciekawe co nasze dzieciaki teraz robią, zastanawiała się głośno Róża, kiedy spokojnie spacerowały sobie po lesie.
Faktycznie, odparła Kalina, mają teraz wolne od nas, w końcu ile można pilnować dorastające dzieciaki.
Jeszcze trochę będą miały po osiemnaście lat, a my ciągle uważamy je za ma małe brzdące.
Przecież to nasze dzieci, jak mamy na nie patrzeć?
Nie irytuj się, odparła Kalina, jeszcze parę miesięcy i będziemy mieli większy kłopot, bo będą uważały się za dorosłych i pełnoletnich.
Pełnoletnie to będą, ale rozumu to im brakuje.
A jak Marcin, już się uspokoił czy jeszcze się dąsa?
Nie mam pojęcia, mało co rozmawiamy, a jak zaczynamy rozmawiać to się kłócimy, ciągle mnie obarcza za postępowanie Wioletki, jakby to on był święty.
To tak jak Maciek, też uważa, że to moja wina, a przecież ostrzegałam.
Szkoda gadać, posypały nam się małżeństwa przez dzieciaki.
Usiądziemy trochę, zapytała Kalina, nogi już mi w tyłek wchodzą, nie jestem zwyczajna takich spacerów.
Ja też już mam dosyć, odparła Róża.
Usiadły na mostku, który był miejscem wędkarzy.
To tutaj wraz ze swoim sprzętem, stołeczkami, przesiadywali panowie, mocząc przysłowiowe kije.
Wspomnienie minionych lat, kiedy z ojcem przyjeżdżała nad to jeziorko, teraz dopadło Kalinę. Wtedy był to wymarzony wyjazd, ponieważ jako dziecko kochała takie wyjazdy z tatą.
O czym myślisz, zapytała Róża?
Wspomnienia mnie dopadły.
Zdarza się, mnie też czasami dopadają, ale nie ma co wracać do tego co było, teraz mamy problem we własnym domu.
Wracajmy, bo zaczną nas szukać.
Kto, może dzieciaki, a może mężowie?
 Nie łudź się, nikt za nami nie płacze.
Nie mam siły już walczyć, Wioletka robi co chce, Marcin ma kochankę, a ja zostawiona sama sobie szarpię się na wszystkie strony. Po co mi to potrzebne?
Ja mam tak samo, nic innego.
Mają mnie gdzieś. Najlepiej uciekać od problemów zamiast się z nimi zmierzyć.
Już dosyć, powiedziała Róża, wracamy.
Wjechały na drogę asfaltową, auto spokojnie wprost płynęło, dając im poczucie spokoju.
 Jeszcze trochę będą w domu.
Nagle Róża zauważyła w samochodzie, który ich mijał, Wioletkę i Fabiana.
Gdzie one jadą?
Kto, zapytała Kalina?
W tym samochodzie z tym starym chłopem, przyjrzyj się dokładnie.
Faktycznie, zawracaj, jedziemy za nimi.
Co one wyprawiają, krzyknęła Kalina, wpędzą nas do grobu.
Nagle samochód przyśpieszył.
Zapamiętaj jego rejestrację, krzyknęła Róża.
Kalina już nic się nie odzywała, na liczniku miała sto trzydzieści, a facet ciągle im umykał.
Skupiona była na prowadzeniu, a w głowie miała różne drastyczne sceny związane z ich dziećmi.
Nagle poczuła, że traci panowanie nad samochodem.
Co robisz, krzyknęła Róża?
To były ostatnie słowa jakie wypowiedziała, a które usłyszała Kalina.
W tym czasie dzieciaki pojechały dalej z nieznanym mężczyzną w nieznanym kierunku.
Za tydzień  mężowie i dzieciaki spotkali się na grobach.
Marcin nie chciał rozmawiać  z Wioletką.
Tato przepraszam, próbowała swoich sztuczek, ja już nie będę.
Co nie będziesz? Śmierci nie da się odwrócić, zabiłaś matkę.
Ja nie chciałam, my tylko jechaliśmy samochodem.
Po co z takim starym dziadem jechałaś?
Wioletka zwiesiła głowę, ale Marcina to już nie wzruszało.
Fabian natomiast nie miał zamiaru się tłumaczyć, nadal był krnąbrny.
Maciek machnął ręką na jego fochy, ba w ogóle na niego, miał już dosyć.
Obu panom nie było wesoło.  Mało tego, że stracili żony, które przecież zdradzali, to jeszcze sami zostali z dzieciakami.
Odechciało im się kochanek i własnych dzieci. Potrzebowali teraz spokoju, żeby uporać się z własnym sumieniem, które ich zaczęło oskarżać.
Dzieciaki poczuły się odrzucone, a jednocześnie wolne, mogły robić co im się chciało. Mają już swoje osiemnaście lat, to znaczy, że wkraczają w dorosłe życie.Tylko czy są na to gotowe?
Mam duże wątpliwości.
                                                    
    K O N I E C