MEANDRY ŻYCIA 2

ROZDZIAŁ DRUGI  18 
 
Ranek zapowiadał się pogodny, chociaż zmęczona po nocnej zmianie, czekam niecierpliwie na byłego męża, kiedy wyłoni się ze swoją następną zdobyczą. Wprawdzie moja zmiana skończyła się, jednak siedziałam z koleżanką i piłyśmy kawę. Nasza rozmowa była praktycznie o wszystkim i o niczym.
W pewnym momencie ujrzałam go, szedł rozbawiony, wpatrzony w swoją nową zabawkę. Uniosłam telefon i niepostrzeżenie zrobiłam im kilka zdjęć. Co ty robisz?
Kaśka wyszeptała mi do ucha te słowa. Byłam świadoma, że mi nie wolno, ale coś mnie do tego popychało.
A może po prostu nienawidziłam zdrad? 
Podeszli razem do recepcji, a kiedy mój były mąż zorientował się, że patrzę na nich, mina mu zrzedła. Wymeldowali się z hotelu i szybko wyszli.
Co za kanalia, wyrwało mi się chyba zbyt głośno, ponieważ Kaśka zapytała; znasz go?
Tak, odparłam, to mój były mąż. Wczoraj szukała go w tym hotelu jego druga żona, a on zabawiał się z tą panienką, co ja mówię, to już nie taka młoda kobieta przecież.
O kurka, Kaśkę też to poruszyło, ale cóż, jesteśmy tutaj tylko w pracy a nie umoralniamy gości. Ja jednak postanowiłam dać draniowi nauczkę. Szkoda  mi się zrobiło jego obecnej  żony, zwłaszcza, że mają dzieci.
Po południu kiedy Paweł wrócił z pracy i zasiedliśmy do obiadu, opowiedziałam mu co mnie spotkało na nocnej zmianie, i jaki miałam ranek. Paweł powiedział; tylko w to się nie mieszaj.
Zaraz mieszaj, przecież opowiadam tylko Tobie.
Znając ciebie, będziesz pomagała jego obecnej żonie, a może już zapomniałaś co z nim przeszłaś?
Nie kochanie, nie zapomniałam, tylko nie cierpię jak się niszczy kobiety. Wiem że ona wyrządziła mi krzywdę, ale do tego też się przyczynił mój były mąż. Tak samo ją oszukał jak mnie, dlatego przydałoby się dać mu nauczkę. Kochanie, Paweł był nieugięty, daj sobie spokój, niech sama sobie z tym radzi.
Tego nie mogę ci obiecać,  a jak mnie poprosi o pomoc?
To jej odmówisz, całego świata nie naprawisz.
Całego nie, ale może skrawek.
Kiedy za parę dni miałam dzionkę, znowu pojawiła się obecna żona mojego byłego męża. Podeszła do mnie z dziećmi. Jedno było w wózeczku, drugie obok wózeczka trzymało się rączką za oparcie. Serce mi się krajało na widok tych dzieci.
Proszę pani, zaczęła, niech pani popatrzy, to są nasze dzieci, nie jestem w stanie sama je wychować, jeśli nie dogadam się z mężem, to będę musiała albo je rozdzielić, i oddać jedno mężowi, który nie wiem czy tego będzie chciał, albo zabierze mi je opieka społeczna.
Ale co ja mam do tego,? A poza tym proszę panią, zapomniała pani jak ja panią prosiłam, żeby się odczepiła od mojego męża?
Moje nerwy nie wytrzymały.
Wtedy knuliście jakby pozbawić mnie mieszkania, pamięta pani?
Stanęła jak słup soli, teraz dopiero dotarło do niej, skąd mnie zna. Zrobiła się czerwona jak przysłowiowy burak. Po jej policzkach popłynęły łzy. Obróciła wózek i bez słowa wyszła z hotelu.
Wybiegłam za nią.
Co winne są te maleństwa, że mają takiego ojca.
Proszę poczekać, czego oczekuje pani ode mnie?
On znowu jest w tym hotelu.
Tego nie wiem,  i wie pani, że ja nie mogę mówić kto jest gościem w naszym hotelu. Ale niech pani poczeka, zrobiłam im ostatnio zdjęcie.
Wyjęłam telefon i pokazałam jej męża razem z kochanką. Patrzyłam na dzieci, smutne jakby zastraszone.
Kobieta patrzyła na zdjęcia i oczy jej były pełne łez. Nie wiem czy jej współczułam, wiem, że szkoda mi było dzieci.