PRZYGODA Z RELIGIĄ

ROZDZIAŁ DRUGI
Napisany: 2019-09-15  02:33
 

Następnego dnia z samego rana wstałam ochoczo, jestem już Świadkiem Jehowy, zatem mam obowiązki z tym związane. Kiedy już zjadłam śniadanie, żarliwie modląc się przed jedzeniem do Jehowy, wzięłam książkę "Prowadzenie rozmów na podstawie Pism". Zaczęłam zapoznawać się z różnymi sytuacjami jakie mogą mnie spotkać na terenie.
Dobra książka, daje mi wskazówki jak prowadzić rozmowy. Bez tych pomocy byłoby mi ciężko. Muszę wziąć jeszcze Strażnice, Przebudźcie się i broszury, i oczywiście "Czego naprawdę uczy Biblia", może będzie mi potrzebna. A poza tym Biblia, nasza Biblia, bo jest w wielu miejscach imię prawdziwego Boga, bo przecież katolicy pousuwali z Biblii imię Boże. Czego oni się boją, przecież to imię Boże, Jehowa, a oni zastąpili je zwrotem Pan. Dziwni są ci katolicy, dlatego idziemy do nich, może uda się wyrwać ich z rąk fałszywej religii, a co za tym idzie, z rąk Szatana.
Tak rozmyślając usłyszałam dzwonek domofonu. No tak, pomyślałam, już Grażka jest, zatem ruszamy na mój teren.
Wejdź na górę, powiedziałam do domofonu, za chwilę już była. Muszę do toalety, zakomunikowała mi.
Jak zawsze musiała zaliczyć wszystkie możliwe ubikacje, zamiast iść z tą przypadłością do lekarza, ale nie moja to sprawa. Po drodze Grażka opowiedziała mi kilka doświadczeń z terenu.
Bo widzisz Lenka, zaczęła, teraz to jest dobrze, ale jak ja pamiętam to nie było tak fajnie. Mnie jeden facet oblał pomyjami, ciągnęła swoje opowieści. A kiedyś inny facet złapał mnie za rękę, wciągnął do mieszkania, a Helena została na korytarzu.  Dobrze, że waliła w drzwi, a ja walczyłam w chłopem, aż w końcu drzwi otworzył jego syn.
Nie chciałam takich ponurych rzeczy słyszeć, dlatego poprosiłam, żeby przestała.
Służba przebiegła dość spokojnie, bez żadnych incydentów, tylko nie byłam jeszcze wprawiona, a Grażka do delikatnych nie należała, dlatego doprowadziła mnie do łez, i w ten sposób pokazała, że niewiele w służbie umiem i dlatego mam się nie odzywać.
Nie było to miłe. Do domu wróciłam i zaczęłam się modlić, przecież miało być tak cudnie, a tu już pierwszego dnia po chrzcie w służbie płaczę?
Oj, chyba nie jestem wiele przydatna, serce mi się krajało z bólu. Nie tak miało być.
Ale musiałam teraz zająć się swoimi sprawami domowymi. Włączyłam Pieśni Królestwa i pośpiewałam sobie, co mnie wprawiło w dobry nastrój. Tylko modlić się do Jehowy, śpiewać pieśni i już jest o wiele lepiej, Jehowa jak widać mnie wspiera.
Byłam o tym przekonana, dlatego modliłam się wszędzie i przy byle okazji. Czy to było w mieście, kiedy szłam ulicą, czy w sklepie na zakupach, w kolejce na poczcie, sprzątając, gotując, zawsze szeptałam coś w swoim sercu do Jehowy. Wydawało mi się, że mam dobrą więź z Bogiem, i że Jehowa mi błogosławi, mimo różnych przeciwności. 
Byłam przecież w raju duchowym, tak mi się przynajmniej wydawało. W zborze czułam się cudownie, każdy był dla mnie jeszcze miły, fajnie się dogadywałam i rozwijając swoje umiejętności, poszerzałam służbę, aż zostałam pionierem stałym.
Kiedy dostałam zaproszenie na Kurs Pionierski, musiałam wyjechać na kilka tygodni z Polski. Ale solennie przyrzekłam, że na kurs będę z powrotem. Znalazłam się w Anglii.