WSPOMNIENIA II

WSPOMNIENIA  XXVII
10.04.2019 marzycielka 69
 

Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał dla mnie i dla Walki. Przeszłyśmy do wspomnień lat, w których czułyśmy się trochę szalone.  Wstawałyśmy i szłyśmy na dwór, a tam już witał nas gwar.
Teraz też może witać mnie gwar jeśli otworzę okno, tylko to już jest inaczej, to miasto się budzi, a nie wieś.
 Cóż mogłam zrobić,pocieszać Walkę, dodać jej trochę pewności i przysłowiowego kopa, żeby czasami nie pomyślała o tym, o czym już nie chciałyśmy rozmawiać.
Ważne, że pojechała do domu, a nie poszła szukać prywatnego ginekologa. A ja musiałam coś zrobić z tą górą jedzenia, która zaległa moją lodówkę po wizycie mojej Walentyny.
Zadzwoniłam do Anki.
Anka, mam dla ciebie niespodziankę, tylko musisz przyjechać samochodem.
Za godzinę, teraz nie mogę.
Może być za godzinę, zgodziłam się z nią, tylko bądź, bo niespodzianka dostanie nóg.
A co tam masz takiego, że może uciec?
 Przyjedziesz to zobaczysz. 
Anka wparowała w końcu do mojego mieszkania, i od progu zaczęła domagać się niespodzianki.
Choć do kuchni, pokażę ci o co mi chodzi.
Otworzyłam lodówkę, a oczy Anki zrobiły się jak pięć złotych.
Skąd to masz? 
Anka stała teraz z rozdziawioną buzią.
Walka była u mnie i jak zwykle nie umie przyjechać bez niczego. Zawsze coś przywiezie, ale ona jest taka, serce na dłoni. Sporo tego - Anka spróbowała kawałek kiełbasy.
Ależ to dobre, jak oni to robią.
Wiesz Anka, to ich tajemnica rodzinna, nigdy nie pytałam, ale zawsze smacznie się jadło. Dobrze, dawaj torbę, spakuję to jedzonko, żeby się nie zmarnowało.
Będzie miał co Grzegorz robić.
Anka zaczęła wszystko wkładać do torby, potem jeszcze do reklamówki.
Lenka, a co u ciebie?
Staram się nie myśleć, mam nadzieję, że wszystko przebiegnie bezboleśnie.
Też mam taką nadzieję, bo nie chcę widzieć już ciebie zapłakaną. Ale trzymaj się kochana, ja już lecę i Anka zniknęła za drzwiami. Dobrze, pomyślałam, to już lodówkę mam załatwioną teraz czas usiąść do pisania.
Dużo masz zaległości, Lenka, powiedziałam do siebie i zasiadłam do laptopa.