ŻYCIE W PIGUŁCE II

Życie w pigułce CZĘŚĆ DRUGA ROZDZIAŁ PIĄTY 
 
Pewnego razu przyszła do mnie do pracy moja szwagierka i poprosiła żebym pojechała do teściowej, ponieważ chce ze mną o czymś porozmawiać. Trochę się tej rozmowy obawiałam, ale ojciec mi powiedział, że zapewne nie mają złych zamiarów. Żeby się upewnić, poszłam do szwagra do pracy. Pracował po przeciwnej stronie ulicy od mego zakładu. Wytłumaczył mi, że to chodzi o sprawy spadkowe, teściowa chce porozmawiać jak rozwiązać to wszystko, ponieważ już nie chciała gospodarstwa więc sprzedawała pola, las, zostawiła tylko dom, sad i ogród. Moja szwagierka z rodziną mieszkali w mieście, a chcieli iść mieszkać do rodzinnego ich domu. Dla mnie i mojej córki miało być mieszkanie. Zapytałam o męża, co z nim. Teściowa powiedziała, że jak on lubi pić to niech sam sobie znajdzie mieszkanie, ona do tego ręki nie dołoży. Uwierzyłam. I w taki sposób dostałam mieszkanie w mieście, zaledwie sto metrów od mojego zakładu. Ale teraz był problem, ponieważ nie miałam żłobka, a praca po dwanaście godzin nie wchodziła w rachubę. Pomogła mi moja kierowniczka, i dostałam pracę na osiem godzin. Wynajęłam opiekunkę i spokojnie mogłam żyć .Urządzenie mieszkania trochę mnie kosztowało, ale pomogli mi rodzice. Skromne, ale własne mieszkanko dawało mi poczucie stabilizacji. Do mojego mieszkanka drzwi się nie zamykały. Ciągle któraś z koleżanek wpadała na kawę. Sąsiadki poznałam zaledwie w niecały tydzień, wszystkie gotowe udzielać mi rad i pouczeń. Mama teraz spokojnie mogła do mnie przyjeżdżać i cieszyć się wnuczką. Nawet teściowa często do mnie przyjeżdżała na obiad w niedzielę. Życie toczyło się spokojnie bez większych problemów. Pewnej niedzieli ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć i zdębiałam, w drzwiach stał mój mąż. Powiedział, że on też tutaj mieszka i zajął jeden pokój. Byłam przerażona. Przecież miało to być moje mieszkanie a nie mieszkanie z nim. Oszukali mnie. Pomyślałam sobie, że teraz nie pozwolę na to żeby mnie maltretował. Próbował ze mną rozmawiać, ale ja nie chciałam wdawać się w zbędne dyskusje. Dałam mu jasno do zrozumienia żeby do mnie się nie zbliżał, bo palnę go w łeb tym, co będę miała pod ręką. Z mieszkania nie dam się wykurzyć. Przez miesiąc czasu było spokojnie. Poszedł od razu do pracy, grzecznie z pracy przychodził i zajmował się dzieckiem, bywało, że miałam gotowy obiad na stole jak wracałam z pracy. Po miesiącu czasu, kiedy dostał wypłatę, ruszył w miasto. Wrócił do domu pijany, i zaczynał swoje trele jak zwykle. Koszmar zaczynał się od nowa. Ale teraz zaczęłam już walczyć o siebie i spokój dla dziecka. Dzwoniłam na policję, oni przyjeżdżali zabierali go na wytrzeźwienie i rano wypuszczali. I tak było za każdym razem jak się awanturował. Nie miałam zamiaru być obijana, aczkolwiek dostawałam w twarz, nie szczędził mi również wyzwisk. Ze zgrozą stwierdziłam, że jestem w ciąży. Ale po pewnym czasie cieszyłam się z drugiego dziecka. Jak byłam w ciąży, mąż nie podchodził do mnie, nie wyzywał i jakoś mniej pił.