ŻYCIE W PIGUŁCE II

Życie w pigułce CZĘŚĆ DRUGA RODZIAŁ ÓSMY 
 
Miałam spokój w domu, ale praca, dzieci, kłopoty jakie pojawiały się na co dzień, czasami dawały mi się we znaki. Musiałam walczyć o zdrowie dzieci. Dostałam skierowanie dla synka do sanatorium. Pojechałam na drugi koniec Polski. Dobrze, że był ze mną mój brat. Jakże trudno było zostawić dziecko w obcych rękach tak daleko od domu. Nie wolno się było kontaktować, mogłam wysyłać paczki i dowiadywać się o zdrowie synka. Moje maleństwo przyzwyczaiło się do otoczenia. Co tydzień wysyłałam paczki ze słodyczami i książeczkami. Nic więcej nie można było przesyłać. Zostałam sama z córeczką i tak spokojnie, aczkolwiek z tęsknotą za synkiem, żyłyśmy sobie dzień po dniu. Po pół roku przywiozłam synka do domu. Od tego czasu astma się skończyła. Moim problemem były kolejki za wszystkim. Wychodziłam z pracy, a moja córka już wiedziała gdzie jest kolejka, i za czym. I tak do wieczora latało się, aby cokolwiek dostać. Na całą noc chodziłam w kolejki z piątku na sobotę. Niedziela była spokojna, czasami w sobotę też byłam w pracy. Mój synek chodził już do przedszkola, a córka do szkoły, a ja uwijałam się żeby im wszystko zapewnić. Nie było łatwo, jedna pensja, marne alimenty, a potrzeby coraz większe, dlatego podejmowałam prace dodatkowe żeby dorobić. Czas szybko mijał, i niestety wrócił do domu znowu mąż. Wprawdzie zachowywał się spokojnie ale ja wiedziałam, że to długo nie potrwa. Zaczął pracować, w miarę zachowywał się poprawnie, ale nie łączyła już nas żadna więź, oprócz dzieci oczywiście. Synek lgnął do ojca, on cieszył się, że synek bawi się z nim. Biegali po mieszkaniu jak dwa źrebaki, dobrze się ze sobą czuli. Mąż zaczął faworyzować syna, a córkę trzymał z dala od siebie. Widziałam jak jej było przykro. Była chora na oczy, przed nią operacja, a ojciec się tym nie interesował. Ale o dziwo, z trasy przywoził zarówno synowi jak i jej różne rzeczy i słodycze, wszystko było po równo. Nie mieszkaliśmy w jednym pokoju, mąż mieszkał w jednym, a ja z dziećmi w drugim. Niestety, zaczęło się pijaństwo, tak jak przewidziałam. Przychodził do domu z kolegami i koleżankami. Nie interesowało go, że dzieci na to patrzą. W tym czasie zmarła jego matka. Moja córka nie bała się podejść do trumny. Nazbierała stokrotek i położyła babci koło głowy. Jakaś kobieta wyjęła te kwiatki i wyrzuciła, moja córka podeszła do niej i powiedziała, że to jej babcia i to dla niej kwiatki i żeby pani nie ruszała kwiatków. Było ciężko patrzeć na ten pogrzeb, ale mój mąż swoim zwyczajem poszedł pić.