ROZDZIAŁ 20

Życie w pigułce CZĘŚĆ DRUGA ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
 
Moja córka przeszła dwie operacje na oczy. Siedziałam za każdym razem przy jej łóżku, żeby po przebudzeniu widziała, że jestem z nią. Cała nocka w szpitalu przy dziecku, które zwraca po narkozie nie była łatwa. Mój synek został w tym czasie z moją sąsiadką, bo na męża nigdy nie mogłam liczyć. Czas szybko mijał. Mój ojciec znowu wylądował w szpitalu. A mój mąż swoim zwyczajem pił z następną jakąś panią. Wybierałam się do mojego brata, szyłyśmy spódniczkę dla mojej córki, a dobra krawcowa była koleżanką mojej bratowej. Mąż mi powiedział, że jak wrócę do domu, to jego już nie będzie, wyprowadza się do innego miasta. Zazwyczaj od brata wracałam w niedzielę, ale tym razem bratowa mnie przekonała, że nie mam po co jechać w niedzielę, chyba tylko po to żeby dostać od męża. Przyznałam jej rację, zostaliśmy do poniedziałku do rana. Rano autobusem przyjechaliśmy do domu i już na klatce schodowej czuć było jakiś dziwny zapach. Otworzyłam drzwi i odór nieznany uderzył w nasze gardła i nosy. Powiedziałam, że ojciec znowu nie otworzył okna, ale moja córka powiedziała, że to gaz. Weszliśmy do kuchni. Na podłodze przy kuchence gazowej leżał mój mąż. Wszystkie kurki były poodkręcane. A on zrobił sobie posłanie ze wszystkich kołder i poduszek. Wypchnęłam dzieci za drzwi, otworzyłam okna, zakręciłam kurki i poszłam zadzwonić po pogotowie. Byłam w potwornym szoku, sparaliżowane myśli, nic nie rozumiałam. Dzieci zabrała sąsiadka do siebie, a ja znalazłam się na tapczanie u sąsiadki obok. Przyjechało pogotowie, dostałam zastrzyk, i wiadomość od lekarza "Mąż nie żyje". Moja córka biegała po mieszkaniu i patrzyła czy coś nie zginęło, nie byłam w tym momencie do niczego zdolna, trochę czasu upłynęło zanim doszłam do siebie. W mieszkaniu było pełno różnych osób łącznie z prokuratorem. Dochodzenie trwało. Zbierali materiały, nie wiem do czego, przesłuchiwali sąsiadów, rozmawiali z dziećmi moimi, tylko ja nie byłam gotowa do takiej rozmowy. Musiałam następnego dnia iść na policję złożyć zeznania. Było to wszystko strasznie trudne. Stałam się podejrzana. Ponieważ tego wieczoru widziano mojego męża w oknie mieszkania z jakąś kobietą, i jakimś cudem podobną do mnie. Na szczęście miałam alibi. Musiałam zmierzyć się z oskarżeniami szwagierki, że zabiłam jej brata. Wcale się jej nie dziwię, straciła rodziców, brata, została jej własna rodzina rodzina.