ŻYCIE W PIGUŁCE III

Życie w pigułce część trzecia rozdział drugi 
 
 
Nie mogłam się pozbierać. Ojciec był w szpitalu a ja bałam się wejść do własnego mieszkania. Przyjechała do mnie siostra na urlop. Zajęła się wszystkim, mi kazała chodzić na spacery. Brałam dzieci i szłam. One jednak miały już swoje życie. Koleżanki i koledzy na podwórku byli dla nich teraz ważni. Coś zaczęło się zmieniać. Dzieci stawały się bardziej odpowiedzialne. W końcu przyszedł do domu ze szpitala ojciec. Były okresy, że czuł się dobrze, a były okresy, że często przyjeżdżało pogotowie. I tak płynęły dni jeden za drugim. Nie za bardzo rozumiałam swoją apatię. Siedziałam czasami godzinami w jednym miejscu wpatrzona w kąt. Lekarz orzekł znowu nawrót choroby. Musiałam brać leki.
Lekarz wystawił mi skierowanie na komisję lekarską i po paru tygodniach byłam już na rencie. Często do mojego domu przychodził szwagier, zawsze coś się psuło. Ojciec już nie dawał rady i zgodnie z obietnicą, szwagier naprawiał mi usterki. Bywało, że z nami wypił kawę czy zjadł obiad. Mój ojciec mógł sobie popolitykować.  Czas leciał szybko. Jednego razu spotkałam na spacerze mężczyznę, który tak jak ja chodził bez celu. Często rozmawialiśmy. W końcu te spacery przerodziły się w spotkania przy kawie i obiedzie. Na moje nieszczęście. Każde z nas miało swoje mieszkania i swoje życie. Bywało, że spędzaliśmy czas u niego z jego dziećmi, albo odwrotnie. Nasze dzieci jakoś się nie za bardzo polubiły nie nalegałam, miały prawo do tego. Ta nasza znajomość trwała sześć lat. Przez ten okres wiele się działo złych i dobrych rzeczy. Początkowo chodziliśmy na dancingi, przypomniałam sobie jak można cieszyć się z tańca. Ale zaczęła pojawiać się zazdrość. Zaczął mnie kontrolować, ograniczać mi znajomych i pojawił się alkohol. Tego było już za wiele. Nauczona doświadczeniem chciałam szybko zakończyć znajomość, lecz nie było to łatwe, bo nie chciał się odczepić. Bywało, że stał pod oknem mojego bloku aż zgaśnie światło, i dopiero odchodził. Szwagier mnie ostrzegał, że to nie jest dobry człowiek. Starałam się ograniczać nasze spotkania do minimum. Pewnego razu wtargnął do mieszkania i zaczął zaglądać w każdy kąt i krzyczał, gdzie on jest!
Kto? Nic nie rozumiałam. Złapał mnie za gardło i zaczął dusić. W tym czasie weszła do domu córka z moją sąsiadką. Odskoczył do mnie i powiedział, żebym się nie ważyła iść na policję.
Poszłam. Zrobiłam obdukcję i złożyłam papiery do sądu. Dostał zawiasy. Ale dalej nie chciał się odczepić, tylko teraz to już mógł sobie podskakiwać. Miałam w domu syna i jego kolegów na podorędziu.