MEANDRY ŻYCIA 6

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Napisany: 2019-08-12
 

Stałam z Anką przed budynkiem gdzie mieścił się bank, w którym swoje pieniądze miał mój były mąż, a jego obecna żona czyściła mu konto.
Miałam pod opieką małe istotki, słodkie jak cukiereczki, maleńkie i delikatne jak porcelanowe lalki.  Anka patrzyła na mnie i zapewne zastanawiała się czy mi padło na rozum. Wiedziałam, że w końcu do czegoś się przyczepi, ale jak miałabym postąpić. Patrząc na te dzieci serce się kraje, że można krzywdzić te kruche istotki.
Długo coś jej schodzi, odezwała się Anka.
Zapewne musi to potrwać, to jednak są pieniądze.
Powiedziałam to w momencie kiedy w drzwiach stanęła Lidka.
Już załatwiłam,  widać było, że bardzo to przeżywa.
Dużo masz tego, Anka nie wytrzymała z ciekawości.
Dużo, nawet nie wiedziałam, że mamy tyle.
Spokojnie Lidka, już masz zabezpieczenie dla siebie i dla dzieci. Teraz możesz sobie nawet wynająć mieszkanko jeśli zajdzie taka potrzeba, tylko nie daj się zastraszyć, żeby nie zmusił ciebie do zwrotu pieniędzy.
Patrzyłam to na dzieci, to na Lidkę i serce moje miękło.
To co, Anka już widać miała dosyć, idziemy do domu bo trzeba gotować mężom obiadek.
No tak, na mnie też już czas.
Pożegnałyśmy się z Lidką dając jej słowa wsparcia i pocieszenia i zapewnienie, że może na nas liczyć.
W drodze powrotnej zrobiłam szybkie zakupy, żeby mieć z czego ugotować obiad, i zamyślona ruszyłam w kierunku domu.
W pewnym momencie poczułam jak mnie ktoś łapie za ramię. Wzdrygnęłam się.  Przy mnie stanął Artur a obok niego uśmiechnięta Sonia szczebiotała jak szczygiełek.
Jak miło was widzieć,  ucieszyłam się z tego spotkania. Co u ciebie słychać Soniu?
Oczy Soni błyszczały radością.
Jestem z tatą, wszystko razem robimy, a ja chodzę na terapię i już nie ćpam, pochwaliła się Sonia.
Cieszę się, że udało się tobie wyjść z nałogu.
A co u ciebie Artur słychać?
Nic specjalnego, powiedział i wyczułam nutkę smutku.
Oj, coś mi się wydaje, że nie za bardzo?
Lenka, może kiedyś porozmawiamy, teraz nie za bardzo mogę rozmawiać, zrozum, najważniejsze, że Sonia wyszła z tego syfu, głos Artura jednak miał w sobie trochę żalu.
Wiesz co Artur, może przyjdziecie kiedyś do mnie z Sonią, ja coś ugotuję, porozmawiamy sobie i poznasz mojego męża. Widziałeś go wtedy, kiedy się zaręczyliśmy. Możesz sobie z nim pogadać, zobaczysz, że warto. Jak będziesz chciał to zadzwoń, umówimy się na takie spotkanie, ja uprzedzę męża, będzie miło.
Dobrze zadzwonię, powiedział Artur i pożegnaliśmy się. 
No cóż, każdy ma swoje sprawy, ja ugotuję obiad i porozmawiam z Pawłem o Arturze i Soni.