ŻYCIE W PIGUŁCE III

Życie w pigułce część trzecia rozdział trzeci 
 
 

W końcu ojciec tak zachorował, że zmarł na moich rękach we własnym łóżku. Nie dałam rady z córką go uratować. Lekarz przyjechał, wystawił akt zgonu. Następna tragedia. Teraz przyszedł dla mnie jeszcze cięższy okres w życiu. Zaczęłam chorować. Wylądowałam w szpitalu, musiałam przejść operację. Lekarz wystawił mi diagnozę, klimakterium. Byłam wystraszona, miałam dopiero czterdzieści lat. Wtedy nie było takiej świadomości jak jest teraz. Nie wiedziałam, że to co się ze mną dzieje, to są objawy klimakterium. Zebrałam wszystkie możliwe objawy związane z tym okresem życia. Byłam w takim stanie, że nie jadłam, nie spałam prawie nic, nie wiedziałam jaki to jest dzień, odróżniałam tylko dzień i noc. Przeleżałam w łóżku cztery lata, gotowa sobie odebrać życie, bo to, co się ze mną działo to była sama męczarnia. Jakby mnie Bóg karał za wszystkie kobiety świata. A na dokładkę moje dzieci, nie wiedząc co robić, po prostu mnie zostawiły samej sobie. W końcu powoli zaczęłam się podnosić w łóżka. Syn robił mi zakupy,  już potrafiłam skupić się nad gotowaniem dla niego obiadu. W tym czasie moja córka wyjechała z koleżanką. Była poza domem około dwóch lat. W dalszym ciągu nie wychodziłam z domu, ponieważ lęk przed wyjściem poza mieszkanie paraliżował mnie do granic obłędu. W końcu wróciła córka do domu i podjęła pracę w naszej miejscowości. Miasto choć nie duże ale gwarne. W tym też czasie zaczęłam mieć problemy ze synem. Do tej pory grzeczne dziecko, prymus w szkole, teraz zaczął zajmować się kontrabandą. Szalałam ze strachu, ale nie byłam w dalszym ciągu zdolna do opuszczenia mieszkania. Zadzwoniłam po szwagra. Przyszedł. Poprosiłam go, żeby mi przyprowadził do domu syna, ale szwagier dziwnie zareagował, powiedział, że chłopak musi się wyszumieć. Tak wyszumiał się; rzucił szkołę, i stał się przemytnikiem. Łatwy pieniądz zawrócił wtedy ludziom w głowach. Moja córka już miała swoje życie. Grzeczna, skromna, pełna energii dziewczyna, nie dawała mi żadnego powodu do smutku, raczej do dumy. Podobało mi się jej podejście do życia.  W tym czasie zaczęli do mnie przychodzić Świadkowie Jehowy. Dawali mi dużo ciepła, opieki, nadziei, miłości. To wszystko czego człowiek potrzebuje. Nie za bardzo wchodziła mi wtedy nauka do głowy, ale słuchałam co mówili na temat Boga i nadziei na przyszłość.