WSPOMNIENIA II

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY
07.04.2019 marzycielka 69

Następnego dnia, wybrałyśmy się z Walką na spacer.
Wiedziałam, że nie przyjechała dlatego, że się za mną stęskniła. W takich wypadkach po prostu dzwoniłyśmy do siebie.
Kiedy weszłyśmy do parku, zapytałam, po co przyjechała.
Walka długo milczała, w końcu powiedziała, że jest w ciąży.
W tym wieku, wyszeptałam?
Myślisz, że to zaplanowaliśmy?
A zaplanowaliście?
Nie, to klasyczna wpadka.
No cóż, będziecie mieli dzidziusia.
Właśnie o to chodzi, że my nie chcemy, i ja w tej sprawie przyjechałam.
O nie, ja do tego ręki nie przyłożę, i tobie też odradzam.
Co mamy zrobić, kiedy my wychowamy to dziecko?
Masz duże dzieci, na pewno nie zostawią cię bez pomocy.
Mówisz jak mój Jarek.
To ten syn, który jest lekarzem?
Tak, on też mi odradza.
Myślałaś, że ja będę z tobą szukać pokątnych lekarzy, żeby zabić wasze dziecko?
Nie myślałam tymi kategoriami, ale strasznie boję się. Lenka, pomóż mi.
Wiesz Wala jaka jesteś ważna dla mnie, ale do zabicia dziecka nie przyczynię się.
Co ja mam zrobić?
Nic, urodzić dziecko i je wychować. Zobaczysz ile radości wniesie w wasze życie taka kruszynka. To jest dar od losu, więc je uszanuj. Ciesz się swoim macierzyństwem. Mąż na pewno też będzie szczęśliwy kiedy je urodzisz.
Ale gospodarka.
A tamte dzieci jak wychowałaś, też miałaś gospodarkę.
Tak Lenka, ale to już nie te lata.
To może czas część gospodarki oddać dzieciom?
One nie chcą, mają swoje życie, tak jak ty, miastowe.
Pojedź do domu, usiądźcie z mężem, i jeszcze raz przeróbcie ten temat.
Może sprzedajcie część ziemi?
Ojcowiznę sprzedawać, na głowę upadłaś?
Faktycznie, to nie był dobry pomysł, zapomniałam, że ziemia dla rolnika to świętość.
To może oddajcie w dzierżawę, to i jakieś pieniądze wpadną a i odciążycie się z robotą.
To już prędzej, muszę pomyśleć.
Walka była zmęczona tą rozmową, dlatego już nic nie mówiłam.
A co ja bym zrobiła w takim wypadku?
Na pewno bym nie usunęła. Są inne możliwości, o których nie chciałam wspominać Walentynie, żeby nie oberwać po głowie. Ponieważ pomyślałam o adopcji ze wskazaniem, czy zostawienie maluszka w szpitalu zaraz po porodzie. Ale na takie coś, trzeba nie mieć serca.
Szłyśmy dłuższą chwilę w milczeniu. Nagle jakby spod ziemi wyrósł przed nami Paweł. Szedł za rękę ze swoją lalą.
Walka wzięła mnie pod rękę i pociągnęła w boczną alejkę.
Po co przychodzisz do tego parku, skoro on tu się pałęta?
Lubię ten park.
Masochistka z ciebie czy co?
Zaraz masochistka, co ja poradzę, że on tu ciągle chodzi.
Skoro wiesz, że tu będzie, to co ty tu robisz?
To jest miejsce publiczne, zaczęłam się denerwować, mam prawo spacerować.
Oczywiście, że masz, ale czy dlatego tu chodzisz żeby go spotkać, bo czegoś nie rozumiem?
Nic już nie mówiłam, po co dolewać przysłowiowej oliwy do ognia, skoro Walka tak się najeżyła, a na dokładkę jest w ciąży, więc ustąpiłam.
Lenka, chodź sobie na spacery za Odrę, Niemcy też mają parki i wiewiórki.
Masz rację, będę tam chodziła.
Stanęło na tym, że ja będę spacerować po Niemieckich parkach, a Walka jeszcze raz przemyśli swoją decyzję.