DWIE PIĘKNE CIERNISTE RÓŻE 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

WSTĘP

Każda matka widząc swoje nowo narodzone dziecko, przepełniona jest miłością bezwarunkową. Od tej chwili jest gotowa na wszystko, aby jej dzieciątko chowało się zdrowo i było szczęśliwe.
Staje się maleństwo jej sensem życia, i nikt nie zdoła jej tej miłości wyrwać z serca.
Bywa, że dziecko zaczyna chorować, wtedy świat matki staje na głowie. Nie jest w stanie myśleć o niczym innym jak tylko o tym, w jaki sposób pomóc tej maleńkiej istotce.
Ale bywa i tak, że dziecko choruje latami, wówczas robi wszystko, dosłownie wszystko, żeby dziecko wyzdrowiało i nie cierpiało.
Jest to droga miłości z kolczastą różą.


ROZDZIAŁ PIERWSZY

Tego wieczoru Weronika poczuła silne bóle, wiedziała, że muszą już iść do szpitala. To tylko dwie przecznice, więc spokojnie dojdą.
Był to czas kiedy w kraju działo się, oj działo. Wkrótce będzie stan wojenny, a kobiety po prostu rodziły swoje wytęsknione dzieciaczki.
Teraz Weronika szła z Andrzejem do szpitala. Jeszcze było szaro, zatem zapadał wieczór lipcowy. Co chwilę przystawała bo łapały ją bóle.
- Kochanie- powiedział do niej -  bóle co osiem minut, chyba zaczniesz zaraz mi tu rodzić.
- Nie denerwuj mnie, przecież się staram iść szybko.
Wolał już się nie odzywać, nie wiedział jak ma się zachować, dlatego podtrzymując żonę, dotarli do szpitala.
Na portierni siedział starszy człowiek. Popatrzył na nich i zapytał; A wy do kogo?
- Żona mi rodzi, powiedział Andrzej.
- Chwileczkę, powiedział pan i wybrał numer - Przyszedł tu pan z panią i mówią, że żona rodzi, wpuścić?
Andrzeja poniosło. - Ma tu panu urodzić ?
Pan bez słowa nacisnął brzęczek i wpuścił ich do szpitala.
Teraz potoczyło się wszystko szybko i po niespełna godzinie przyszedł na świat piękny synek szczęśliwych rodziców.
Za dwa tygodnie byli już w domu, gdzie radość z nowej pociechy kwitła i nadymała się ze szczęścia i dumy.
Pierwsza odwiedziła ich mama Weroniki.
- Macie ślicznego synka.
- Dziękuję mamuś, a jaki kochany, w ogóle nie płacze.
- Nie podobne, dzieci zazwyczaj płaczą.
- Ale nie mój synek.
- Nie wiem czy to jest dobrze, dziecko musi wyrabiać sobie głos.
- Widocznie nie każde jest płaczliwe.
- To skąd wiesz, że jest głodny czy ma mokrą pieluchę?
- Sprawdzam, a karmię co trzy godziny.
Weronika była wprawdzie jeszcze obolała po porodzie, ale jakże szczęśliwa, że ma zdrowe i spokojne dziecko. I jak każda matka uważała, że najpiękniejsze na świecie.
Ale faktycznie jej synek miał buzię jak dziewczynka, wszyscy się nim zachwycali, co wprawiało Weronikę w dumę.
Przy synku wysypiała się, bo przy córce niestety nie. Przy córce mało co spała i ciągle nie wiedziała, czy jest chora, czy tylko chce sobie pośpiewać.
I tak toczyło się ich życie ze zdrowym, spokojnym dzieckiem, który rósł jak na przysłowiowych drożdżach.
Ale niestety do czasu.
Kiedy synek miał niespełna pół roczku usłyszała w nocy dziwny świst z łóżeczka.
Poderwała się na równe nogi, pochyliła nad łóżeczkiem i zobaczyła, że synek ledwie łapie oddech.
- Andrzej wstawaj, krzyknęła, mały się dusi.
Obudziła się też córka i wystraszona patrzyła na to co się dzieje.
- Przykryj się - krzyknął do córki i pootwierał okna. Poleciał do sąsiadki i obudził ich waleniem do drzwi. Zadzwonili po pogotowie.
Za parę minut przyjechali i zabrali synka z Weroniką do szpitala.
OD tej chwili zaczyna się walka o życie i zdrowie synka.