XXX KROK DO OTCHŁANI 11

ROZDZIAŁ 11
 
Dla Bereniki pobyt w szpitalu był jak dobre wakacje rodzinne. Miała wokół siebie życzliwych jej ludzi. A oprócz tego była rozumiana i otoczona opieką. Tego właśnie było jej potrzeba, aby mogła nabierać sił do życia poza murami szpitala.
Tego ranka Jagoda wyjechała na przepustkę do swojego domu. Pierwsza przepustka zawsze jest stresująca, ale ważne, że czekała na nią rodzina.
Berenika mieszkała sama, więc nikt nie będzie na nią czekał, dlatego nie ma ochoty jechać do domu, chociaż wie, że jeszcze trochę też będzie musiała zderzyć się z tą rzeczywistością.
Dzisiaj Berenika będzie sama w pokoju, dobrze, że Kamil został na oddziale, będzie z nim chodziła na spacer i rozmawiała, dużo rozmawiała. Takie zwierzanie się koledze z grupy przyniesie jej ulgę, którą bardzo ceniła.
Wieczorem w piątek była na świetlicy i oglądała telewizję, a właściwie gapiła się w ekran. 
Sobota była dla Bereniki oddechem od zajęć, więc sobie pospała do obiadu, a po obiedzie spacerowała z Kamilem po alejkach przy oddziale.
Niedziela zleciała szybko, a już w godzinach popołudniowych na oddział wróciła Jagoda. 
Paplały do samego wieczora, aż w końcu pozasypiały snem sprawiedliwych.
Poniedziałek zaczął się pracowicie. Najpierw wizyta lekarzy, psychologów i pielęgniarek, a potem już zajęcia.
Teraz szykowały się do zajęć z psychologiem.
Zajęcia toczyły się w grupie. Łatwo nie było, ponieważ trzeba było wysilać umysł, będąc na środkach psychotropowych. Ale grupa radziła sobie doskonale.
Kiedy psycholog poprosiła aby pomyśleć, jakim zwierzęciem siebie widzisz - wszyscy zamilkli.
- Trudno siebie określić - pomyślała Berenika. 
- Więc proszę powiedzieć po kolei, jakim zwierzątkiem siebie widzisz - powiedziała po długiej przerwie psycholog.
- Berenika, jak myślisz, jakim byłabyś zwierzątkiem?
- Myślę, że małym kotkiem.
- Dlaczego małym kotkiem?
- Bo kotek mały jest taki milutki, bezbronny, potrzebuje uczuć i ciepła czułych dłoni.
- Berenika, taka jesteś?
Berenika zrozumiała do czego to zmierza.
- Nie wiem co powiedzieć, myślałam o kotku nie o sobie.
- Ale czy nie taka właśnie jesteś?
- Mam wrażenie, że teraz taka jestem, ale nie byłam, zawsze musiałam być silna dla siebie, rodziców i dzieci.
- Dlaczego musiałaś?
- Bo tego ode mnie oczekiwali.
- Ale czy było to dobre dla ciebie, skoro cała ty to właśnie ten bezbronny kotek?
- Nigdy nikt tak nade mną się nie rozczulał, zawsze wymagali ode mnie wiele, może zbyt wiele.
- I może dlatego lądujesz raz po raz u nas na oddziale?
- Nie wiem. Naprawdę już nic nie wiem.
- Może czas pomyśleć o sobie - dodał Kamil - jak długo będziesz myśleć o innych, a może oni już tego nie potrzebują?
- Co ty gadasz, jak mnie nie potrzebują, przecież są moim dziećmi i powinni być ze mną.
- A dlaczego nie są, zapytała Jagoda?
- Bo są dorosłe i mają swoje życie. Zostawili mnie.
Berenika rozpłakała się. Szlochała jak małe dziecko, jak ten bezbronny mały kotek.
- Już dobrze, czasami łzy są potrzebne, powiedziała psycholog.
- Berenika przemyśl to, bo dzieci już do ciebie nie wrócą, a roztkliwianie się nad sobą nie pomoże ci pokonać lęków i pożegnać depresję.
Gong przywołujący na obiad  przywołał wszystkich do rzeczywistości. 
Berenika najpierw poszła do pokoju żeby się uspokoić, a potem z kamienną twarzą zjadła obiad. 
Czekał ją teraz jeszcze rysunek. Ciekawe jaki temat będzie dzisiaj.