XXX KROK DO OTCHŁANI 9

ROZDZIAŁ 9
 
Berenika jakby miała zaprogramowane w swoim życiu same porażki. Pożegnała już rodziców, przyszło jej zmagać się z okrucieństwem męża, który po powrocie z więzienia władował jej się do mieszkania. W końcu i od niego się uwolniła. Ale niestety, stała się kłębkiem nerwów. 
Dzieci już dorosłe, bo lata minęły jakby je poganiał wicher, dlatego osamotniona, znowu zapadała w pustkę. Choroby jej nie dawały spokoju, musiała zmierzyć się z dużym kalibrem - że tak się wyrażę.
- Mamo, dlaczego jeszcze jesteś w łóżku, zapytała córka, która wpadła na moment zobaczyć co się  dzieje?
- Nie mam siły wstać, wszystko mnie boli, a poza tym boję się, strasznie się boję.
- Czego się boisz?
- Nie wiem, boję się.
- Wiesz która jest godzina, jadłaś coś dzisiaj?
- Jeszcze nie, ale zjem.
Córka otworzyła lodówkę, to co ostatnio kupiła stało nienaruszone.
- Kiedy ty jadłaś?
- Jadłam, nie wiem kiedy, ale jadłam.
Zrobiła mamie herbatę i kanapki - zjedz proszę.
- Nie chce mi się. Daj mi spokój.
- Mamo co ci jest, może pogotowie zawołam?
- Nie chcę żadnych lekarzy, daj mi spokój.
Córka w końcu poszła i zostawiła mamę samą. Nie wiedzieli jak jej pomóc, dlatego przychodzili rzadko, może raz na tydzień, albo i rzadziej.
I tak Berenika przeleżała w łóżku cztery lata.
W tym czasie Berenika nie czuła potrzeby życia. Rozczulała się nad sobą, rozżalona sięgnęła po tabletki. 
Zapadała w błogi, przynoszący jej ulgę sen.
Jednak jak przez mgłę usłyszała trzask łamanego drewna i zasnęła.
Nie wiedziała ile spała, ale w pewnym momencie poczuła torsje, jakby jej ktoś wyrywał żołądek. Raz, potem drugi i trzeci, aż opadła na pościel ze zmęczenia.
- Gdzie ja jestem, zapytała cichym głosem?
- Jest pani w szpitalu, już jest dobrze, nie wszystko się wchłonęło.
Nic nie rozumiała, czyżby była w innym świecie? Tylko dlaczego to tak wszystko boli, ponoć tam, nie ma bólu.
Zobaczyła nad sobą kroplówki, i kabelki, które ją oplatały. " A miało być już tak dobrze".
- Mamo, dlaczego to zrobiłaś, zapytała córka, kiedy przyszła w odwiedziny.
Berenika odwróciła głowę i popłynęły jej łzy.
Cóż miała powiedzieć, że ją zostawili, że czuje się nie potrzebna i zaniedbywana, że choroba wysysa z niej życie, a sama sobie z niczym nie radzi?
W końcu przyszedł czas na rozmowy z lekarzami, którzy po konsultacjach postanowili, że odwiozą Berenikę do szpitala specjalistycznego, żeby sobie nie zrobiła krzywdy.
W ten sposób Berenika po raz kolejny trafiła na ten sam oddział co kiedyś. Poczuła si jakby była w domu. Tu jest jej dobrze. Jakby znowu czas się zatrzymał, a może nawet i cofnął.
- Witaj Berenika, usłyszała znajomy głos.
Twarz wprawdzie już nie młoda, ale ten głos - łagodny, miły i taki swojski.
Zrobiło jej się przyjemnie, w końcu ktoś o niej pamięta, i z radością ją wita. Chociaż namiastka przyjaźni, której Berenice ciągle brakowało.