XXX KROK DO OTCHŁANI 7

ROZDZIAŁ 7
 
Berenika z Jagodą z samego rana wyszły na taras oddziału, gdzie słychać było piękne ptaków śpiewanie. Słońce powoli wyłaniało się ze wschodu, tworząc niebywałe cienie drzew i budynków szpitala.
- Pięknie prawda - odezwała się w końcu Jagoda - zawsze podziwiam wschody i zachody słońca.
- Tak, pięknie, czasami w takich chwilach zastanawiam się nad sensem życia, dlaczego tak musimy cierpieć.
- Oj, nie psuj mi nastroju.
- Już nie będę, ale wszechświat jest wielką zagadką.
- Jakie mamy dzisiaj zajęcia - zmieniła temat Jagoda.
- Po śniadaniu mamy psychoterapię a po obiedzie rysunek.
- Ciekawe jaki będzie dzisiaj temat na rysunku?
- Też bym chciała wiedzieć zawczasu, ale to niemożliwe, tajemnica.
- Cześć dziewczyny - zza drzwi wyłonił się Kamil - o czym rozmawiacie?
- Co dzisiaj będziemy rysować, odparła Jagoda.
- Co za różnica, trochę popracujemy i dowiemy się co nieco o sobie.
- Ale z ciebie mądrala, tak ci obojętnie co będzie?
- Nie, nie obojętne, tylko po co zawczasu się martwić, dajcie spokój, będzie co będzie.
Rozmowę przerwał gong wołający na śniadanie, zatem poszli zjeść, i na zajęcia, ale najpierw leki.
Każdy grzecznie szedł po tabletki, bo one trzymały całe towarzystwo przy jakiś tam normalnych relacjach. Zdrowych na oddziale przecież nie było.
I tak upływał tydzień za tygodniem, aż w końcu przyszedł czas na wyjazd do domu. Nie był to miły moment rozstania z przyjaciółmi. Na oddziale zawiązywały się przyjaźnie, miłości, bywało, że pobierali się, ale takie małżeństwa nie są trwałe. Tam, gdzie są zaburzenia psychiczne, długo zgody być nie może.
                   Berenika z nadzieją wracała do dzieci, do rodziców i  rodzeństwa. Przed nią trudny czas, ponieważ  musi rozliczyć się z życiem, podjąć trudne ale potrzebne decyzje. Musi sobie poradzić.
Z bijącym sercem otwierała drzwi swojego domu. W pokoju za stołem siedzieli rodzice razem z jej dziećmi. 
Kiedy dzieci ją zauważyły, podniósł się krzyk -Mama!
Serce Bereniki zabiło mocno. - Moje skarby kochane, tuliła je do siebie.
- Już jesteś zdrowa - zapytała córka?
- Tak kochanie, już dobrze się czuję.
Syn uwiesił się na szyi mamy i nie chciał się odkleić. W końcu po namyśle pozwolił Berenice usiąść i wdrapał się na kolana.
- Moje aniołki kochane, jak ja za wami tęskniłam.
- Zjesz coś, zapytała mama?
- Tak, chętnie zjem, odparła Berenika, a co gotowałaś?
- Jest krupnik, odparła mama.
- Ale nam córka napędziłaś stracha, myśleliśmy, że już z tego nie wyjdziesz - w końcu udało się ojcu przywitać córkę.
- Dziękuję wam, że zajęliście się moimi skarbami.
- No a jakżeby inaczej, odparł ojciec ocierając łzy.