MOJE MAŁE PIEKŁO - ROZDZIAŁ CZTERNASTY

ROZDZIAŁ 14
 
Czas z dziećmi płynął w miarę spokojnie i bez większych problemów. Dzieci przestały chorować, rosły jak na drożdżach. Już miałam pomoc i wsparcie.
Szybko czas też upłynął Leszkowi, i któregoś dnia stanął w drzwiach domu.
Sparaliżowało mnie. Wiedziałam, że mi nie daruje tego wyroku.
Wszedł do jednego pokoju i zakomunikował mi, że teraz tu będzie mieszkał. Niestety, miał do tego prawo. Wyrok odsiedział w całości, zatem wolny od  wyroków.
Przez pierwszy miesiąc nie pił, pracował, nigdzie nie chodził, i powoli odzyskiwał zaufanie dzieci, mojego nigdy nie zdobędzie.
- Haniu, wezmę dzieci na spacer - powiedział pewnej niedzieli po śniadaniu.
- Jak się zgodzą iść, to weź, tylko muszą się zgodzić - zaznaczyłam.
Dzieciaki jak widać zapomniały o tym co przeżyliśmy przez Leszka, ale cóż, to tylko dzieci.
Zostałam w domu, i wzięłam się za obiad.
Niedziela to dzień, kiedy jadło się rosół, a i makaron musiał być swój, nie mówiąc o drugim daniu i deserze. zatem roboty miałam co niemiara.
Upłynęło południe, zbliżała się godzina piętnasta, a w dalszym ciągu nie było ich. Zaczęłam się denerwować, miałam złe przeczucie.
Po piętnastej przyszły dzieci, ale same.
- Gdzie tata, zapytałam?
- W knajpie z kolegami, powiedziała córka i przytuliła się do mnie.
- Byliście z ojcem w knajpie?
- Tak, mamo oni się z ciebie śmieli. Jeden pan powiedział do taty, że chyba czas wlać żonce za to co zrobiła. Mamo co ty tacie zrobiłaś?
Córka miała już piętnaście lat, a syn dziewięć, więc mogłam z nimi szczerze porozmawiać.
- Pamiętacie jak tata wylał też żrący płyn w mieszkaniu?
- Tak, pamiętam, powiedziała córka.
- I dlatego tata był w więzieniu, to on nam zrobił krzywdę, a nie my jemu.
Dzieci usiadły do obiadu, a ja wiedziałam, że jak wróci Leszek, będzie awantura.
"Zatem koledzy mieli niezłą zabawę, podpuszczając męża, żeby nas poniewierał."
"Co za dupek, albo idiota".
Wrócił późnym wieczorem i od progu zaczęło się piekło. Stanęłam między dziećmi a nim, ponieważ zaczął mieć do dzieciaków jakąś pretensję. Dostałam w głowę z pięści, potem mnie popchnął, i już nie wstałam. 
Kiedy ocknęłam się, byłam w mieszkaniu sąsiadki, a obok mnie dzieci. Lekarz z pogotowia stwierdził wstrząśnienie mózgu, bo bez przerwy zwracałam. 
Na drugi dzień już powoli wstałam, ale jeszcze nie mogłam chodzić. 
Dzieci były u sąsiadki, więc byłam spokojna, bo sąsiad był policjantem.
Kiedy wróciłam ze szpitala, mąż kupił duży bukiet kwiatów i bardzo mnie przepraszał, żebym tylko nie zgłaszała na milicję. 
Miałam jego przeprosiny w d....ie, kwiaty wyrzuciłam, a z Leszkiem postanowiłam porozmawiać.
Poprosiłam sąsiadkę, żeby była przy tej rozmowie.
- Słuchaj, tak dłużej nie można, zaczęłam swój wywód. Mamy dzieci, a my się w końcu pozabijamy, więc mam warunek.
- Jaki warunek, zapytał?
- Wyprowadzisz się i wymeldujesz, a ja nie zgłoszę na milicję pobicia.
- Ale to po pijaku, nie pamiętam co się stało.
- A mnie co to obchodzi czy pamiętasz czy nie, jednakowo boli.
- Daję ci tydzień, teraz wezmę dzieci i wyjadę, wrócę  w poniedziałek, jeśli jeszcze będziesz, idę na milicję.
- Dobrze, wrócisz i już mnie nie będzie.